Slow wedding na plaży, na półwyspie helskim
Pobyt nad morzem zawsze pozostaje w mojej pamięci na bardzo długo. Kocham morze tak bardzo, że często zastanawiam się nad przeprowadzką właśnie tam. Tęsknię za spacerami po plaży, za świeżą bryzą znad wody. Nie ważne czy zimno, czy pada, czy słońce pali w twarz. Ważne że tam. Kiedy trafia mi się ślub nad morzem to cieszę się jak dziecko. Daje nam to możliwość odwiedzenia ulubionych plaż i małego odpoczynku od biegu i problemów.
Jednym z takich pobytów był ślub Marty i Daniela, w ukochanym naszym miejscu czyli na Helu. Mamy wiele dobrych wspomnień z pobytów właśnie tutaj więc tym bardziej z radością spakowaliśmy się i wylądowaliśmy na kilka dni w Kuźnicy. Ślub Marty i Daniela to typowy rodzinny slow wedding, gdzie każdy bawił się w swoim tempie. Windsurfing, morze, wolność. Tymi trzema słowami można określić Martę i Daniela. Uwiódł mnie swobodny styl życia tych dwojga, żeglujących razem przez życie, cieszących się drobiazgami. Marta miała najpiękniejszą suknię ślubną jaką widziałam, firmy Rue de Seine. Z frędzlami które chwiały się przy każdym jej ruchu. Na weselu był istny ogień. Goście zjeżdżali przez całą noc z prezentami i szampanem. Około 22 zajechał stary Ikarus, wypełniony gośćmi, którzy przywieźli wielki jak młyńskie koło tort. Były pokazy ognia w środku nocy, życzenia na plaży i tańce do białego rana
miejsce: Ośrodek Małe Morze w Chałupach
suknia: Rue de Seine